szpak80 szpak80
198
BLOG

Oszustwa pod zaborami - Loteria żydowska

szpak80 szpak80 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Tytułem wstępu.
Przed I wojną światową:
"Oprócz Loterii Rządowej, która liczyła 23.500 losów, grasowały w zaborze rosyjskim loterie żydowskie. Było ich pięć. Lubelska, z Góry Kalwarii, Warszawska i dwie, nazw których nie pamiętam. Naturalnie, wszystkie potajemne i oszukańcze".

- Co słychać u pana, panie Grynsalat?
- Całkiem źle. Ten, nasz kraj, ta Polska, to ona się robi całkiem niekulturalna.
- Co się znowu stało?
- Polacy zaczynają się buntować. Oni w ostatnich czasach ośmielają się nie brać loteryj żydowskich.
- I dobrze. Przecież to oszukaństwo. Jacyś skryci przedsiębiorcy, którzy mają wypłacać wygrane, a których nie można nigdy zobaczyć, ani odszukać.
- Po co Polacy mają widzieć tych, co urządzają im loterie? Czy im kolektor nie przyniesie biletu do domu i nie zabierze od nich pieniędzy?
- O tak, że zabierze, to fakt, ale czy wypłaci wygrane, to zupełnie inna rzecz. Takie szacherstwa nie powinny być tolerowane. Do więzienia z oszustami loteryjnymi.
- Ja od razu wiedziałem, że pan tak powie. Tu wylazł z pana dopiero prawdziwy, ordynarny polski antysemitnik.
- Jeżeli oburzanie się na szachrajstwo jest antysemityzmem, to masz pan rację.
- Antysemityzmem jest wszystko, co dąży do uszczuplenia jakiegokolwiek dochodu żydów.
- Co za dziwny pogląd. A nie mogą żydzi wziąć się do jakiej sensownej pracy, zamiast handlować podziemnymi loteriami?
- Albośmy to mało razy już próbowali? Czy to fałszywych zegarów w gorzelniach żydowskich nie było? Czy ich nie skonfiskowano? Czy szwarcowników żydowskich nie bylo na granicach? A czy mało ich siedzi na Pawiaku? Czy nie było żydowskiego wywozu dziewcząt do Argentyny i czy tych handlarzy nie ganiają po całym świecie, jak wilków? A czy mnie wolno panu pożyczyć jawnie 100 rubli na pięć procent miesięcznie? Czy wolno nam wziąć od nieletniego weksel z fałszywym żyrem jego matki na tysiąc rubli, a dać mu za to sto pięćdziesiąt? Czy za taki sztuk nie poszło już kilku biednych żydów na Sybir? Sam pan widzi, że jeżeli nam zamykają każdy uczciwy zarobek, to my musimy się w końcu wziąć choćby do takiej loterii klasowej i zrobić trochę konkurencji Rosyjskiemu Bankowi Państwa. A teraz i to weźmie pewnie w łeb, bo Polacy ośmielili się zbuntować przeciwko nam za to, że nie wypłacono im większych wygranych. Nic a nic nie ma kultury wtymkraju".

Nielegalna i oszukańcza loteria żydowska pojawiła się na ziemiach zaboru rosyjskiego pod koniec XIX w. najprawdopodobniej w końcu 1896 r., następny rok i kolejne to już wysyp doniesień o oszustwach, złapanych oszustach i ich ofiarach. "Loterie" te działały pokątnie najpewniej do wybuchu I wojny światowej, o tym co było po wejściu innego okupanta - Niemców - do zaboru rosyjskiego jest na końcu tekstu - poniżej podtytułu "pod zarządem powierniczym".

Losy rozprowadzano w miastach, miasteczkach i wsiach. ("Niech jéno targ jaki lub jarmark gdzieś się odbywa, wnet zjawia się tam kilku okpisów i wtykając łatwowiernym zadrukowane papierki, "bilety" namawia - Weźcie co wam szkodzi? Wydacie rubla, dwa, no, to jeszcze nie zubożejecie przez to, a możecie wygrać tysiąc, dwa tysiące, dziesięć nawet...")

Zyski oszustów ostrożnie szacowano na kilkaset tysięcy rubli rocznie.
Dla oddania skali - 1897 (ogłoszenia warszawskie):
"Sprzedam dom za 16 500 rs., dochód 2,000 rs., bez pośrednictwa. Wiadomość: Wiejska 16 m."
"Za rs. 1200 do sprzedania dom murowany w Skierniewicach, dwa pokoje, przedpokój, kuchnia, weranda i ogród".
"Z powodu zmiany interesów, sprzedam dom z oficyną, za rs. 3,000, w mieście Ciechanowie, rocznie dochodu dający rs. 500, w dobrym punkcie o 3-ch sklepach".

1902. "...jest wzmianka o loterji żydowskiej i o natrętném do niéj namawianiu. Otóż chcę o tém jescze kilka słów napisać. Widziałem sam bilety na pięć takich loteryj żydowskich. Jakiś żyd mówił mi, że urządzają je "bankierzy" żydzi w Lublinie, Białéj, Górze Kalwarji i w dwóch jeszcze miastach, ale nie pamiętam, w których. Każda z tych loteryj ma 23,500 losów, to jest tyle, co i loterja warszawska rządowa. Bilety są drukowane po niemiecku. Na jednéj stronie oznaczona jest klasa, numer i czas losowania, na drugiéj zaś tablica opłat w każdej klasie i ilość wygranych. O tém jednak, kto i gdzie wygrane będzie wypłacał, w jakim kantorze, niéma wcale wzmianki. Wygrywać mają te same numery, co i w loterji rządowéj, tylko podług tabeli, jaka jest na bilecie. Podług mojego obliczenia, z jednej tylko loteryj za wsystkie klasy pobierają 209,300 rubli, na wygrane zaś wypada 118,450 rubli. Gdyby nawet kasa żydowska wypłacała całą wygranę, to i tak przedsiębiercy zarobiliby na czysto 90,850 rubli. Nie wiem, czy rachunek ten stosuje się i do innych loteryj; ale ponieważ żydzi mają ich pięć, to zyskując mniéj-więcéj po 90 tysięcy rubli na każdéj, zdobywają rocznie 450 tysięcy rubli wyciągniętych bez pracy..."

1909. - Od osoby, wtajemniczonej w machinacje kolektorów tajnych loterji żydowskich, pisze "Głos Warszawski" dowiadujemy się o licznym szeregu loterji żydowskich, istniejących w Królestwie Polskiem, a popieranych lub utrzymywanych najczęściej przez różnych rabinów , którzy ciągną z tego niemałe korzyści. Taka loterja jest zazwyczaj obliczona na to, żeby dawała czystego zysku 100,000 rb., któremi dzielą się kolektorzy, i organizatorzy. Są jednak loterje obliczone na 50,000 rb, czystego zysku i te się nazywają "połówkami". Otóż w Warszawie istnieją dwie loterje, należące do znanego "handlowca" z ul. Franciszkańskiej, a które dają 200,000 rb. czystego zysku; w Górze Kalwarji jest aż 2 1/2 loterji, obliczonych na 250,000 rb. zysku, w Lublinie 2, w Aleksandrowie 1/2, w Łodzi 1, w Pilicy 1/2, a poza tem jest jedna loterja na Litwie, w Lidzie. Charakterystyczny jest fakt, że wszystkie losy loterji żydowskich drukowane są w języku niemieckim.

Przykładowe doniesienia:

1897. Od dłuższego czasu krążyły głuche wieści o jakiejś "loterji żydowskiej", zorganizowanej naturalnie bezprawnie, lecz na szeroką skalę. Zdarzały się nawet wypadki sporadyczne, że tu i owdzie w kraju przytrzymano kogoś, posiadającego bilet na tajemniczą loterię. Okoliczność ta obudziła większą czujność ze strony organów policyjnych, aż nareszcie po nitce do kłębka sprawę wyświetlono. Naczelnik straży ziemskiej oddziału mokotowskiego, kapitan Bieliński, dowiedział się, że mieszkaniec Piaseczna, niejaki Josek Hermanowicz [także jako Herszowicz], zajmuje się sprzedażą biletów na pokątną loterję. Z opowiadań owego Hermanowicza okazało się, co to za loterja. Ponieważ w ciągu ostatnich kilku lat popyt na bilety loterji klasycznej znacznie się wzmógł, ograniczona zaś planem liczba losów zaledwie cząstkę żądających mogła zaspokoić, przeto pomysłowi handlarze i spekulanci postanowili zorganizować współrzędną loterję własną. Odbito więc dużą ilość biletów po różnej cenie w stosunku do mogącej przypaść wygranej i owe bilety kolportowano na wielką skalę. Na kolporterach, w osobach drobnych handlarzy, faktorów i różnych dwuznacznych indywiduach, nie zbywało. Kolporterzy, mając zapewnioną znaczną prowizję, bałamucili łatwowiernych obietnicami znacznych wygranych, a to podług numerów wyciąganych z koła przy rozgrywaniu loterji klasycznej. Oszuści, ściągając od naiwnych pieniądze, ani myśleli realizować zaciągniętych zobowiązań. Kiedy już kapitan Bieliński dowiedział się o powyższych szczegółach, Josek Hermanowicz został aresztowany. Kolporter, przy którym znaleziono kilkanaście biletów loterji żydowskiej, wskazał na Moszka Helmera [także jako Chełemer] jako głównego ajenta. Helmer mieszka przy ul. Twardej i utrzymuje skład z mąką. Tam w nocy udano się na rewizję, której naturalnie Helmer nie oczekiwał. Rezultat przedsięwziętych poszukiwań wypadł pomyślny, albowiem pod łóżkiem Helmera znaleziono skrzynkę, a w niej 1,099 gotowych do wypuszczenia w obieg biletów ponumerowanych. Nadto przy synach Helmera: 20-letnim Abrahamie i 15-letnim Szmulu znaleziono podobne bilety w ilości 188 sztuk. Rodzina Helmerów zajmowała się także rozprzedażą biletów na loterie zagraniczne, wykryto bowiem w ubraniu młodego Szmula 19 biletów loterji saskiej oraz 7 brunszwickiej. Dalsze śledztwo w sprawie "loterji żydowskiej" zostało rozwinięte". [sądzeni z prafagrafu 47 ust.sąd., wszyscy zostali skazani na karę grzywny]

1897. Loterja żydowska. Pomimo energicznych pościgów, dokonywanych przez władze policyjne, faktorowie sprzedający losy do "loterji prywatnej" nie przestają operować wśród ludności fabrycznej w okolicach podmiejskich. W gminie Wola znaczna liczba robotników nabyła bilety i obecnie daremnie oczekuje wypłaty sum wygranych, których oczywiście nie ujrzą. Dzięki temu zaufanie do loterji pokątnej coraz bardziej upada.

1897. Loterja żydowska nietylko w Warszawie grasuje. Z Wilna donoszą, że wielu handlarzy tamecznych puściło się w objazd prowincji z losami loteryjnemi, które żydzi, przeważnie ubodzy, nabywają chętnie, nie przeczuwając, że na tej fałszywej loterji wygrywają wyłącznie - kolektorzy.

1897. Robotnik przy kolei obwodowej Gr., otumaniony przez faktorów, nabył przed trzema miesiącami los do tak zwanej "loterji żydowskiej". Traf rządził, iż na los ten padła wygrana 1,000 rs. Po długich poszukiwaniach, "szczęśliwy gracz" spotkał nareszcie kolektora i jął się dopominać o wypłatę należności.
Pośrednik wytłumaczył mu jednak, iż gra na loterji prywatnej jest surowo zabroniona i że policja odebrała przedsiębiorcom wszystkie pieniądze loteryjne, co jest oczywiście fałszem. Fakt powyższy raz jeszcze wyświetla tajemnice owej loterji, opartej, jak widzimy, na wyzyskiwaniu naiwnych.

1897. Kilku robotników, czerpiących piasek z Wisły, nabyło niedawno los na "loterję żydowską" od jakiegoś nieznanego faktora. Podczas ciągnienia klasy 4-ej loterji klasycznej „szczęśliwi gracze" wygrali 400 rs. Naiwni, zwrócili się z wygraną do urzędu loterji, gdzie im wyjaśniono, iż padli ofiarą pospolitego w ostatnich czasach oszustwa, i że na odbiór wygranej liczyć nie powinni.

1897. Nareszcie po długotrwałych poszukiwaniach, policja śledcza dotarła do źródła spełnianego na wielka skalę oszustwa pod nazwą loterji żydowskiej. Naczelnik wydziału śledczego, p. Zacharów, na podstawie posiadanych wiadomości, zarządził niespodzianą rewizję w drukarni Abrahama Płatka, przy ul. Swiętojerskiej. Nieoczekiwane wejście policji nie pozwoliło już ukryć przestępnej roboty. Zastano pięciu robotników zajętych odbijaniem biletów loteryjnych, których było zupełnie już gotowych 16,000 sztuk. W mieszkaniu Abrahama Płatka znaleziono jeszcze takich biletów 1,800. Wszystkie te bilety miały tekst napisany zepsutą niemczyzną, zbliżoną do żargonu żydowskiego. Przytrzymani zecerzy i robotnicy, wyłącznie żydzi, zeznali, że spełniali to tylko, co im pryncypał kazał. Płatek na razie uciekł, później zaś odszukany i aresztowany oświadczył, że bilety drukował na zamówienie 6-ciu żydów. Z liczby wskazanych przez Płatka osób, pięć już policja ujęła. Według ich zeznań, każda serja loterji pokątnej dawała około 11,000 rs, zysku. Zysk ten przecie musiał być większy, jeżeli się zważy na okoliczność niewypłacania głównych wygranych, albowiem aresztowani nie potrafili wskazać nazwisk osób, którymby większe wygrane jakoby wypłacili. Śledztwo prowadzi się w dalszym ciągu.

1907. Po uwięzieniu przez policję kilku założycieli żydowskiej loterji nielegalnej i skonfiskowaniu mnóstwa biletów, pozostali "dyrektorzy" tej loterji wyjechali zagranicę. Nie chcąc jednak stracić "reputacji" u klijenteli, nakazali kolektorom wykupywać trochę bitetów, które wygrały mniejsze lub większe sumy. W ten sposób jeden z kolektorów zapłacił za bilet, który wygrał 15,000 rb - aż 275 rb.

1902.Loterja żydowska. Żona kowala, Marjanna Pajkowska, zamieszkała przy ul. Twardej, zaskarżyła Jakóba Markusa, właściciela sklepiku przy ul. Pańskiej, o podstępne oszustwo. Według objaśnienia P. od pomienionego M. nabyła bilet żydowskiej loterji zagranicznej, na który padła wygrana 1000 rubli. M. dowiedziawszy się o tem, wyłudził od P. bilet, zapłaciwszy jej tylko 150 rubli.

1910. Onegdaj w domu przy ul. Nalewki policja dokonała rewizji w mieszkaniu właściciela introligatorni, gdzie znaleziono 9 tys. biletów do klasy piątej obecnie rozgrywającej się loterji, które dwu specjalistów numerowało na maszynce; 100 tys. biletów do klasy pierwszej przyszłej loterji, 600 paczek biletów gotowych do wysłania na prowincję i Warszawę, 3 książki buchalteryjne, adresy i rachunki wszystkich kolektorów, zajmujących się sprzedażą loterji lubelskiej.

Pod zarządem powierniczym. Niemcy w zaborze rosyjskim.

04.1917. Żydzi w Warszawie uzyskali pozwolenie władz na urządzenie loterji na sumę jednego miljona marek. Zyski z loterji podzielone będą na 5 części, z których jedną weźmie "Tow. szerzenia rolnictwa i rzemiosł wśród Żydów w Polsce", jedną "Tow. ochrony dla Żydów", jedną „Tow. żydowskiej szkoły rzemiosł przy ul. Stawki", jedną Tow. o nazwie hebrajsko-polskiej „Daat-Wiedza", pozostałą część piątą zabierze kilka pomniejszych towarzystw żydowskich.

05.1917. P.t. "Pierwsza żyd. loterja klasowa" pisze wczorajszy "J.Wort": "Pierwsza żydowska loterja klasowa w Polsce, organizowana przez 4 znane instytucje oświatowe, wywołała wielkie zainteresowanie wśród kolektorów i graczy. Loterja zawiera 23.500 losów i składa się z 5-ciu klas. Główna wygrana klasy 5-ej wynosi 200.000 marek. W 4-ch klasach uprzednich są wygrane po 40.000, 30.000 i 20.000 marek oraz pomniejsze. Druga wygrana klasy 5 wynosi 75.000 m. są też liczne mniejsze wygrane - ogółem suma wygranych wynosi 3.000.000 m. Ciągnienie pierwszych 4 klas trwać będzie po 2 dni, klasy 5 zaś całe 3 tygodnie. Ciągnienie 1 klasy odbędzie się 9 i 10 lipca r.b.".

07.1917 Żargonowy "J.Wort" donosi, że powstaje w Warszawie jeszcze jedna loterja żydowska, która posiadać będzie 20 tysięcy losów i półtora milijona wygranych. Loterja ta urządzona jest przez jedną wyłącznie żydowską instytucję filantropijną, nazywać się będzie również klasyczną i...tak samo jak istniejąca już loterja żydowska unikać będzie starannie nazwy "żydowska" aby zdobyć pieniądze na pomoc dla żydów od ludności nieżydowskiej, którą czerpać będzie z dwóch loterji, gdy dla całej ludności polskiej idą fundusze zapomogowe z jednej tylko loterji - Rady Głównej Opiekuńczej.

08.1917. Oprócz już istniejących w Warszawie trzech loterji żydowskich, uzyskano pozwolenie na czwartą, na rzecz Tow. dobroczynnego "Ezra" i Tow. pomocy dla położnic żydowskich. Będzie to, podług prasy żargonowej - największa loteria żydowska.

10.1917. Ukazała się jeszcze jedna loterja żydowska pod nazwą "T-wa Dobroczynności" lecz w ogłoszeniach swoich zamilcza, że jest żydowską, wprowadzając w błąd publiczność chrześcijańską. Na czele loterji tej stoi rabin Alter.

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura