szpak80 szpak80
844
BLOG

Ładowski i spółka - proces szpiegowski

szpak80 szpak80 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

O jednym z procesów szpiegowskich w II RP, nad którym chyba nikt do tej pory się nie pochylił. Proces był wynikiem innej sprawy, zakończonej 3 wyrokami, o której na wstępie.

W maju 1932 r. roku, za szpiegostwo na rzecz Związku Sowieckiego straceni zostali rtm. Władysław Borakowski (Legion Puławski, walki z Niemcami, wojna polsko-bolszewicka - tu dwukrotnie ranny, 3 razy odznaczony Krzyżem Walecznych) i agent sowiecki Jan Bakowski, wcześniej członek Polskiej Organizacji Wojskowej, a wówczas BBWR, opisywany jako "technik budowlany". Jak podaje A. Pepłoński, rtm. Borakowski, wywodzący się z rodziny ziemiańskiej (okolice Kielc), po wojnie zaczął, mówiąc oględnie, staczać się - "coraz częściej spędzał wolny czas przy wódce, kartach, lub z przygodnymi kobietami. Zaczął zaniedbywać się w służbie. Koledzy znający go jako wartościowego oficera, dopomogli mu w zatrudnieniu się w Oddziale II Sztabu Głównego. Borakowski znał biegle język rosyjski, więc zaangażowano go do pracy w Samodzielnym Referacie "Rosja" Biura Studiów". Z kolei Bakowski, który "utrzymywał wcześniej kontakty towarzyskie z czołowymi politykami II RP, między innymi z płk. Walerym Sławkiem", otrzymał od sowietów zadanie zwerbowania oficera w Sztabie Głównym lub Głównym Inspektoracie Sił Zbrojnych.

image image

 W. Borakowski (po lewej) i J. Bakowski

W jednym z klubów nocnych, chodzi najpewniej o Adrię, Bakowski zwrócił uwagę na rtm. Borakowskiego, o którym wiedział, że pracuje w "dwójce", lubiącego towarzystwo fordanserek, "zaprzyjaźnił się" z nim i zaczął płacić za niego rachunki w lokalach, poznał go także z Teodozją "Tosią" Majewską, fordanserką z Adrii, jak opisywała ją później prasa, "córką praczki, z niewiadomego ojca", która została kochanką pracownika wywiadu. [nie mylić z "Budynkiem łazienek Teodozji Majewskiej" ]. "Tosia" Majewska, widoczna na zdjęciu niżej, była jednocześnie kochanką kierującego całą operacją agenta, jak pisze Pepłoński autor książek o wywiadzie i kotrwywiadzie w II RP - "posługującego się nazwiskiem Ładowski".

image

 Ładowski odgrywał rolę "finansisty" w Gdańsku, do niego po pieniądze przyprowadził rtm. Borakowskiego Bakowski, w czasie wyprawy do Sopotu, gdzie przegrywali pieniądze w kasynie, a wszystko to w ramach operacji werbunku lubiącego się bawić rotmistrza. Otrzymali tu pożyczki (za pokwitowaniem). Później, w trakcie kolejnej wizyty, Ładowski przedstawia się jako członek "Stowarzyszenia Walki z Bolszewizmem" i prosi Borakowskiego o informacje na temat Rosji Sowieckiej (których Borakowski udziela). Ładowski oferuje jednocześnie wstąpienie do organizacji. Po powrocie do Warszawy kolejne zabawy i pożyczki, żądanie zwrotu pieniędzy, szantaż i wreszcie werbunek, rotmistrz godzi się na współpracę z wywiadem sowieckim, podpisuje deklarację o współpracy.
Pepłoński podaje informację, że w wyniku działalności tej grupy do Polski musiał wrócić wybitny pracownik polskiego wywiadu - płk. Jan Kowalewski - m.in. słynny łamacz szyfrów w czasie wojny polsko-bolszewickiej, pełniący w latach 1928-1933, funkcję attache wojskowego w Moskwie. "W tym okresie OGPU niezwykle aktywnie tropiło wszystkich oficjalnych przedstawicieli obcych państw w ZSRR. W podobnej sytuacji znajdował się płk Kowalewski, jednak sowiecki kontrwywiad nie mógł dość długo znaleźć przeciwko niemu dowodów. Dopiero szpiegowska działalność rotmistrza Władysława Borakowskiego, który miał dostęp do raportów przysyłanych z Moskwy, doprowadziła do ujawnienia działalności płk. Kowalewskiego. (...) Meldunki szpiegowskie Borakowskiego trafiały do placówki wywiadu sowieckiego w Gdańsku. Na ich podstawie sowiecki Komisariat Spraw Zagranicznych zażądał odwołania płk. Kowalewskiego". Na początku kwietnia 1933 r. ppłk. Kowalewski obejmuje attachat w Bukareszcie (Rumunia to m.in. polski wywiad na ZSRS). W wyniku procesu Bakowski i Borakowski skazani zostali na karę śmierci przez powieszenie, prezydent uwzględnił część prośby o łaskę b. rotmistrza, w razie odmowy poprosił on o rozstrzelanie, tak też się stało. Majewska została skazana pierwotnie na bezterminowe więzienie zamienione później na karę 15 lat więzienia, z kolei Ładowski nie został pojmany, brak informacji by stanął przed sądem. To nie jedyne osoby sądzone i skazane w związku z tą sprawa, o czym w dalszej części.
Jak widać z zestawienia brak jest fotografii Ładowskiego, kierującego siatką/tą operacją, o którym Pepłoński napisał, że "posługiwał się nazwiskiem Ładowski", a A. Gass - publicysta niemieckiego magazynu dla Polaków (Focus), również korzystający z pracy Pepłońskiego, trudno ocenić na jakiej podstawie przedstawił go jako "niejakiego Ładowskiego, Polaka w służbie sowieckiego wywiadu". Jeśli poświęcić więcej czasu okazuje się, że Ładowski był synem Estery vel Ernestyny i Beniamina Ładowskiego, a posługiwał się imieniem Ferdynand, niekiedy poprzedzając je tytułem inżynier.

image
Teodozja "Tosia" Majewska w drodze na swój proces, maj 1933 r.

Ładowski zaczął pojawiać się jako oszust, hochsztapler i fałszerz w doniesieniach kryminalnych z połowy lat 20., a w latach trzydziestych już jako "szpieg i oszust" . W trakcie procesu siatki szpiegowskiej, powiązanej z Bakowskim i b. rtm. Borakowskim, odbywającego się pod koniec 1933 r. pisano, że Ładowski przebywa w więzieniu we Francji.

20.12.1926 r." Były starszy przodownik policji w Nowogródku - międzynarodowym oszustem.
Wiedeńska policja na prośbę policji warszawskiej aresztowała i odstawiła do granicy rzekomego inżyniera-Ferdynanda Ładowskiego zamieszkałego dawniej w Warszawie. Policja polska stwierdziła, że kasiarze w ostatnich czasach kradną z rozbitych kas również i akcje pomimo, że są one trudne do pozbycia. Śledztwo wykazało, że pozbywaniem się "tych akcyj" zajmuje się Ładowski, który wywabiał nazwiska i numer, stawiając nowe fikcyjne. Ładowski był swego czasu starszym przodownikiem policji w Nowogródku, następnie występował jako inżynier zmieniając ciągle nazwiska i zakładając fikcyjne biura. Operował ostatnio w Paryżu, Wiedniu i Rzymie. Brał również udział w wielkiej aferze czekowej Express Company".

03.1931 r. Afera z czekami. Wczoraj przed sądem okręgowym w Warszawie, stanął Ferdynand Ładowski, oskarżony o szereg macherstw z czekami podróżniczemi "American Express Company". W czerwcu 1925 roku na dworcu głównym w Warszawie skradziono niejakiemu Adamowi Kamińskiemu książeczkę z czekami podróżniczemi, wydaną przez Bank "Hackensach Trust Company", znajdujący się w mieście Hackensach w stanie New-Jersey. W ciągu następnego półrocza w wielkich miastach
zagranicznych przy rozmaitych okazjach przedstawiano do honorowania wspomniane czeki. Każdorazowo okazało się, że puszczał je w obieg niejaki Ferdynand Ładowski. Tak np. zapłacił on, między innemi, temi czekami rachunek za hotel "Majestic" w Paryżu, w dwóch hotelach w Londynie, oraz uiścił należność za bilet kolejowy we Wrocławiu. Czeki były wystawione wszystkie na nazwisko Kamińskiego. Tym nazwiskiem były one również podpisane. Ładowskiego ujęto ostatecznie we Włoszech. Następnie wydano go władzom polskim. Oskarżony nie przyznał się do winy, tłumacząc, że działał w dobrej wierze, gdyż otrzymał je od znajomych, jako prawdziwe. Ogółem stwierdzono, że Ładowski puścił w obieg czeków na sumę 500 dolarów. Wypuszczony na wolność za kaucją, Ładowski ukrywał się i dopiero obecnie aresztowany w innej zresztą sprawie, mógł stanąć przed sądem. Został on oskarżony o paserstwo, fałszerstwo i puszczanie w obieg fałszywych czeków.
Oskarżenie popierał prok. Grabowski, obronę wnosił adw. Nikodem Goldstein. Sąd w składzie sędziego Kramera, jako przewodniczącego, oraz wotantów, sędziego Krasowskiego i Lewandowskiego skazał Ładowskiego na łączną karę 3 lat więzienia. Na mocy amnestji zmniejszono wymiar do 2 lat, i na poczet tej kary zaliczono jednoroczny areszt prewencyjny.

04.1933 r. Trzy lata więzienia dostał „hrabia Oleś". (...) Afera [30 tys. zł.] polegała na tem, że Przedborski ["hrabia Oleś"] sfabrykował bezwartościowe weksle i zdyskontował je u swego kolegi z ławy szkolnej, obywatela ziemskiego, Barthy. Wspólnikami w tej intrydze byli: Zelman Bitter, Cobel i  Ferdynand Ładowski. Tylko pierwszy z nich zjawił się na wczorajszej rozprawie obok Przedborskiego. Ładowski zbiegł zagranicę, Cobel przebywa w zakładzie dla chorych umysłowo. Po dłuższej rozprawie sąd wymierzył karę trzech lat Przedborskiemu i półtora roku Bitterrowi. Przedborski ma już za sobą trzy lata z tytułu innych wyroków.

Kolejnych aresztowań, w związku ze sprawą szpiegowską, dokonano w październiku 1932 (5 miesięcy po straceniu 2 szpiegów) - pierwotnie donoszono o 14 zatrzymanych, na ławie oskarżonych zasiądzie ostatecznie 9 osób, część zostanie zwolniona a jedna osoba "łącznik" popełni samobójstwo w więzieniu (nie podano nazwiska). Wśród zatrzymanych wymieniano - Szlamę vel Stanisława Sobola "popularnego na bruku stołecznym bankiera", którego "źródła bogactwa nie były dobrze znane", jego pasierbicę 22-letnią Stellę Fillarową (Filarową) z d. Cukierman, "z rentą 800 zł miesięcznie", za autoprezentacją: "rozwódka, wyznania mojżeszowego". "Przed rokiem piękna, młoda mężatka porzuciła swego męża ["handlowca Leona Filara"] i odtąd ukazywała się stale w towarzystwie, znanego wśród bawiącej się starszej generacji warszawskiej, właściciela magazynu konfekcji męskiej Freda A-[ron]sona. Uwagę władz bezpieczeństwa zwróciły częste podróże Stelli Filarowej samochodem do Gdańska. W czasie tych podróży wytworna mężatka poznała się z pewnym, przystojnym cudzoziemcem i nawiązała z nim romans". Wśród zatrzymanych w tej sprawie, w pierwszych doniesieniach wymieniano także - Feferlinga, zastępcę "kierownika szkoły religijnej ["Talmud-Tora"], a przy tym "właściciela dużego sklepu z antykami", oraz posługacza w tej szkole (nie pojawią się wśród oskarżonych). Donoszono także, trudno ocenić czy i na ile prawdziwie, że "władze przeprowadziły szereg rewizyj, w wyniku których u aresztowanych znaleziono olbrzymie ilości złota, banknotów i drogocennych kamieni. Na razie aresztowani nie mogą wytłumaczyć pochodzenia klejnotów" (ten wątek już się nie pojawi - być może miał ubarwić historię, albo zmylić tropy). Sobolowi zarzuty nie zostaną postawione, inaczej niż jego pasierbicy (będzie odpowiadać z wolnej stopy po wpłaceniu 100 tys. zł. kaucji). Ponadto oskarżeni zostaną - Estera Ładowska (65, odpowiadała z aresztu) i Beniamin Ładowski (78, z wolnej stopy); Zdzisław Majewski (z aresztu) - brat skazanej fordanserki z Adrii (będzie ona świadkiem na procesie); Włodzimierz Kuźmicki (36, z aresztu) - Rosjanin, asesor sądowy w Łodzi, zdawkowo podano informację (trudno ocenić wiarygodność - przeciek z rozprawy), że dawniej był on krupierem w kasynie w Sopocie, a to być może znacząca informacja w kontekście opisanej afery szpiegowskiej; "przyjaciółka" Kuźmickiego Marjasza Płotnikow, nauczycielka, "żydówka litewska, odpowiadająca z wolności"; Izrael Berkowski (57) z Berlina - ze względu na bujną siwą czuprynę porównywany do artysty, agent ubezpieczeniowy, "zamieszkały długi czas w Berlinie" (korzystając z okazji - to jedno z miast z którego ZSRS prowadził wywiad na Polskę); "oraz dwaj kryminaliści, Franciszek Czermanowicz i Andrzej Śliwniak. Ci przebywali w więzieniu, skazani na 8 lat za napady rabunkowe i zetknęli się tam z pewnemi osobami, o co mają jeszcze sprawę w śledztwie za przemycanie z więzienia "grypsów"".
 
"Śledztwo, trwające prawie rok, jest zawarte w 7 tomach akt i wynika z wykrycia afer szpiegowskich, częściowo, już osądzonych, b. por. rez. Burakowskiego [Borakowskiego], technika Bąkowskiego [Bakowskiego] i tancerki z "Adrii", Teodozji Majewskiej, kochanki Ładowskiego, którego cień wyrasta w każdym fragmencie procesu. Ze starszych afer wypada też wymienić nazwisko Illinicza, b. kapitana żandarmerji Mikuty, b. majora sztabu Demkowskiego. Te zapomniane postacie powstają na nowo w pamięci".
Proces rozpoczął się w listopadzie 1933 r. dokładnie w rocznicę rewolucji październikowej - hucznie obchodzonej w Moskwie, zresztą z udziałem polskiej delegacji. Rozprawy odbywały się w sądzie okręgowym w Warszawie, przy drzwiach zamkniętych. Na świadków powołano agentów sowieckich - wspomnianą dzisiaj, a przed laty skazaną fordanserkę; Aleksandra Teplickiego, "skrzypka z Gdańska, na którego przewiezienie ze Św. Krzyża musiano wyasygnować 100 zł. dla wzmocnienia eskorty, wreszcie, [Stanisława] Mikutę, skazanego na 15 lat, a przebywającego we Wronkach [kapitan - dowódca kompanii sztabowej Min. Spr. Wojsk, aktywny uczestnik zamachu majowego, o jego zatrzymaniu informowano w grudniu 1926 - tak jak o zatrzymaniu Ładowskiego (jako oszusta) w Wiedniu, na prośbę polskich czynników - być może aresztowania nie były powiązane; Mikutę zatrzymano po aresztowaniu innego szpiega - Aleksandra Lamchy, wymieniano przy tej okazji również nazwisko Illinicz].
Jako dowody rzeczowe ustawiono pod stołem sędziowskim maszynę do pisania [Underwood] formatu dużego oraz patefon, typu walizkowego  a "ponieważ w procesie bierze udział ekspert inż. Szymankiewicz, biegły od spraw pisma maszynowego, wnosić należy, że w dużej kopercie, znajdującej się na stole sędziowskim, zawierającej pisemne dowody rzeczowe, znajdują się kompromitujące druki pisane na maszynie". Ogółem świadków oskarżenia i obrony powołano 63. Prócz tego występują dwaj eksperci, oficerowie oddziału II-go sztabu".

image
Włodzimierz Kuźmicki w drodze na proces

image
Oskarżeni Kuźmicki, Śliwniak i Berkowski

image
świadek Teodozja Majewska (skazana wcześniej na 15 lat więzienia) i oskarżeni Andrzej Śliwniak (w środku) i Izrael Berkowski, w drodze na proces

Rozprawie przewodniczył sędzia prezes Duda, przy udziale sędziów Skawińskiego i Kramera, oskarżenie popierał prokurator apelacyjny p. Guszkowski. Oskarżonych bronili znani adwokaci oraz dwóch z urzędu - Berenson, Szumański (Ładowskich), Margolis, Mieczysław Goldsztajn (Fillarową), Rundo, Forelle z Łodzi (Kuźmińskiego), Ruff, Pawłowski i Tyrchowski (Majewskiego, wcześniej bronił jego siostry "z Adrii"). Jako głównych oskarżonych określono Stellę Fillarową i Włodzimierza Kuźmickiego.
image

"Wobec licznej publiczności, wiceprezes Duda odczytał sentencję wyroku, skazującego tylko 4 osoby, z pośród 9 oskarżonych. Zostali skazani: Estera Ładowska (matka szpiega, przebywającego obecnie w więzieniu paryskiem) na 2 lata więzienia i na grzywnę w wysokości 25 tysięcy złotych, były asesor sądowy w Łodzi, Rosjanin Włodzimierz Kuźmicki na 3 lata więzienia oraz karani za napady rabunkowe Franciszek Czermanowicz i Andrzej Śliwniak obaj na 2 lata więzienia [""za zorganizowanie pomocy przy porozumiewaniu się agentów obcego wywiadu"]. Uniewinniono zaś: Stellę Filarową, pasierbicę zamieszanego początkowo do tej samej sprawy bankiera żydowskiego, Sobola, dalej Benjamina Ładowskiego (ojca), Marjaszę Płotnikow, przyjaciółkę skazanego Kuźmickiego, Izraela Berkowskiego z Berlina oraz brata fordanserki z "Adrji", skazanej za szpiegostwo na bezterminowe więzienie [raczej w I instacji bo przy okazji tego procesu częściej pisano o wyroku 15 lat]. Wyrok skazujący opiewa za winę porozumienia się z przedstawicielami obcego państwa, w celu dostarczania wiadomości i dokumentów, stanowiących tajemnicę państwową. Ładowska utrzymywała kontakt listowny z krewnym, wiedząc o jego roli i o niebezpieczeństwie, jakie dla niej stąd płynie. Jednak wyżej stawiała uczucie rodzinne, niż obowiązek obywatelski. Ona to wciągnęła i inne osoby, posługując się niemi. Bez jej już wiedzy osoby owe dostarczały wywiadowi obcemu żądanych informacyj. Ma ona na swem sumieniu łącznika, między nią a agentem obcego wywiadu, który popełnił samobójstwo, wieszając się w więzieniu. Kuźmicki pozostawał, w odróżnieniu od innych oskarżonych, w bezpośrednim kontakcie z wybitnym [w sensie znaczenia] agentem i kierownikiem wywiadu obcego. Jako asesor sądowy, człowiek o wyższem wykształceniu, był bardzo pożądany na szpiega obcego wywiadu, a łatwy do pozyskania ze względu na hulaszczy tryb życia, jaki prowadził w Łodzi, mieszkając w pierwszorzędnym, luksusowym hotelu, grywając hazardowo w karty i utrzymując kochankę. Marjaszę Płotnikow, która niejednokrotnie dziwiła się, skąd Kuźmicki czerpie pieniądze na tak wystawne życie [dobre]. Kuźmicki działał z całą świadomością, jeżdżąc do Gdańska do osoby, o której musiał wiedzieć, że jest szpiegiem. Skazani Czermanowicz i Śliwniak byli także w kontakcie z agentem obcego wywiadu dla którego przewozili listy i wykonywali polecenia, za co otrzymywali pieniężne wynagrodzenie, zresztą, jak wszyscy inni.
Na wniosek obrony Ładowskiej, sąd zdecydował wypuścić skazaną na wolność, wobec choroby (cukrzyca), stosując kaucję 1000 złotych. Pieniądze te zostały zaraz wpłacone".

"W ustnych motywach sąd podkreślił, iż skazanym udowodniono świadome dostarczanie wiadomości ajentom obcego wywiadu. Omawiając winę osk. Kuźmickiego, sąd podkreślił, iż ajentom obcym mogło wiele zależeć na pozyskaniu na swoją korzyść człowieka, mającego kwalifikacje sędziowskie. Przyszło to mu o tyle łatwo, iż Kuźmicki był w ciężkich warunkach finansowych i nie poczuwa się do narodowości polskiej (jest rosjaninem)".

Apelację wnieśli zarówno obrońcy skazanych jak i prokurator domagający się wyższych kar oraz skazania części uniewinnionych w I instancji. W międzyczasie obrońcy zrezygnowali z apelowania w sprawie skazanych na 2 lata Czermanowicza i Śliwniaka, z kolei w sprawie Fillarowej a później także wiekowego Ładowskiego nie apelował wiceprokurator (p. Grabowski), a Ładowska w międzyczasie zmarła. W wyniku apelacji zmieniono kwalifikację czynu Kuźmickiego, utrzymując wyrok 3 lat więzienia, a uniewinnionego wcześniej Kazimierza Majewskiego skazano na 2 lata więzienia.

Wygląda na to, że śledczy nie podołali, choć możliwe, że zachowały się lepsze źródła, żeby to rozstrzygnąć i może ktoś kiedyś napisze coś więcej o stratach dla Polski poczynionych przez "inżyniera" Ładowskiego, wielu paszportów i nazwisk, i spółkę.

-----
Benjamin Ładowski pojawi się jeszcze w 1937 r. jako świadek na procesie - Pinkierta, szefa żydowskiego "filantropijnego" towarzystwa pogrzebowego "Ostatnia Posługa". Pinkiert stanął przed sądem za, mówiąc oględnie - nadużycia. Towarzystwo utworzone przez gminę miało się zajmować m.in. pochówkiem biednych ludzi, na tym tle dochodziło do nadużyć (finansowych i innych), jak można sądzić tolerowanych zresztą, bo tow. spełniało inne zadania (uniemożliwiało by ciała zmarłych trafiały do akademii medycznej). Benjamin Ładowski był członkiem zarządu "Ostatniej Posługi".
W 1936 r. Filarowa, wówczas dodatkowo - Juwilerowa "na tle pewnego zajścia popadła w rozstrój nerwowy" i postrzelić się miała samobójczo w pierś, zmarła po kilku dniach. "Zamach Juwilerowej, która uchodziła za piękność wśród warszawskich żydówek, wywołał duże poruszenie w sferach t.zw. złotej młodzieży, a szczególnie, w klubach karcianych, które często odwiedzała. Samobójczyni przed kilku laty była bohaterką sensacyjnego procesu... Proces zakończył się dla Stelli Filar wyrokiem uniewinniającym i wówczas wyszła za dyrektora żydowskiego Związku artystów, Juwilera."

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura