szpak80 szpak80
308
BLOG

"Rozmowa kontrolowana" ('82)

szpak80 szpak80 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Ciekawe czy została sfałszowana, na pewno są skróty, ale są też elementy i miejscami celny opis zachowań i taktyki staliniąt (obserwowany również dzisiaj, niekiedy skuteczny, co powinno być/jest dla Polaków zawstydzające), a co może wskazywać, że przynajmniej w części jest prawdziwa, ewentualnie zawiera celny opis, wytworzony przez "sekcję socjologiczną-psychologiczną" SB. Niektóre elementy można porównać z opisem dostępnym w internecie, który jest różny, ale nie musi chyba jednak wykluczać prawdziwości części opisu z tekstu niżej. Spośród osób występujących w tekście, jest więcej rozpoznanych TW niż ten podany niżej, do którego odnosi się fragment wprowadzający. Ponoć w IPN jest sporo nagrań audio i audiowizualnych, nie opisanych dotychczas.I jeszcze: jak celnie wskazują badacze bez rozpoznania agentury wojskowej i sowieckiej i in. to sobie możemy...

Tytułem y wstępem.

I. Lasota, wywiad z 1992 r. "na temat zagranicznej działalności tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa Jerzego Milewskiego (nieżyjącego obecnie), w 1992 r. szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy":

"(...) Dopiero latem 1982 w Oslo na zjeździe rozproszonych członków "S" odbyło się burzliwe zebranie, na które Milewski przyniósł tekst od Bogdana Lisa. Lis pisał: „0 ile zdobędziesz zaufanie pozostałych grup, to powinieneś zostać szefem", czy coś takiego. Kotłowało się przez dwa dni. Uczestnicy zjazdu udowadniali Milewskiemu, że nie cieszy się żadnym autorytetem, w związku z tym nie powinien zostać szefem. W ostatniej chwili wyciągnęli go Chojecki i Blumsztajn. I tak Jerzy Milewski został szefem Solidarności za granicą. (...)

"- Seweryn Blumsztajn przez wiele lat współpracował bardzo blisko z Milewskim. Mnie również namawiał do tego" (...)
(fragment za:)

I jeszcze próbka taktyki, którą dostrzec można w opisie w "rozmowie kontrolowanej" i, również niestety, nie tylko.

image
image
image


image
image
image
imageimage


image
image
image
image

Tekst jest długi ale ma "momenty" więc warto zapoznać się z całością, oczywiście pamiętając co to za tekst.

"Rozmowa kontrolowana..." (PRL, 30.08.1982, PAP)

"21 sierpnia br. [1982] o godzinie 11.50 zadzwonił jeden z warszawskich telefonów. O rozmowę poprosił abonent z dalekiego Toronto w Kanadzie. Trwała ona około pół godziny i zgodnie z obowiązującymi w Polsce rygorami stanu wojennego została nagrana. Tymi słowami wprowadzenia rozpoczęła się interesująca i dająca dużo do myślenia audycja Polskiego Radia. Emitowana 27 bm. [sierpnia] wieczorem w Programie I Polskiego Radia powtórzona została następnego dnia rano.
Telefon w Warszawie odebrała Maria Moczulska, żona Leszka Moczulskiego [dawniej zarejestrowany jako TW, wspiera KOD], przywódcy Konfederacji Polski Niepodległej, który staje obecnie przed sądem w procesie przywódców tego ugrupowania. Z Toronto mówił Aleksander Pruszyński, redaktor emigracyjnego "Słowa". Dodajmy, że rozmówcy zdawali sobie sprawę, iż rozmowa jest kontrolowana.
Po uzyskaniu kilku zdawkowych informacji o tym, co słychać w Warszawie Aleksander Pruszyński poinformował swoją rozmówczynię:
A.P.: Ja wydałem 40 numerów swojej gazety...
M.M.: Jak ona idzie?...
A.P. Zwyczajnie, ponadto wydaliśmy, przedrukowaliśmy książkę "Jak wyjść z kryzysu", zresztą tekst jej dostaliśmy z bardzo śmiesznego źródła bo przyjechał Mirek Chojecki, miał taką wystawę swoich dzieł, w instytucie...w Toronto, fajny facet, lubi piwko. Wydaje teraz takie pismo w Paryżu "Kontakty"....Następnie - stwierdził komentator PR - była mowa o wystawie zorganizowanej w Toronto przez M. Chojeckiego, który właśnie dostarczył do redakcji "Słowa" tekst pracy L. Moczulskiego. Mirosław Chojecki, określany przez A. Pruszyńskiego, jako "fajny facet", który lubi piwko, to 33-letni magister chemii, członek KSS KOR, ale wróćmy jeszcze do rozmowy:
A.P.: Co jeszcze można pani powiedzieć? - W dniu 31...zrobiliśmy poparcie Polonii dla kraju..przygotowanie idzie "pełną parą", a na powielacze dla ruchu oporu itd. jest "bardzo ciężko zbierać pieniądze"...
Parę następnych zdań dotyczących procesu przywódców KPN.
M.M.: No wie pan, oni siedzą, ale Kuroń, proszę pana, wydaje artykuły, na przykład Kuroń wydał artykuł wzywający do powstania narodowego w tej chwili, kiedy to jest w ogóle naj, naj, najbardziej fatalne rozwiązanie, jakie możemy sobie wyobrazić, wydał go w "Spieglu", wydał w prasie tzw. podziemnej - wie pan tutaj musimy cudzysłów duży dać na to, tak wie pan, tutaj ta rola jest daleko dwuznaczna (...) [wszystkie 3 kropki jak w oryg.]
Wie pan, to są tak grubymi nićmi szyte polityczne prowokacje, że aż słabo się robi. Z tym, że ludzie rzeczywiście zaczynają patrzeć w tej chwili na nich, no z dużą dozą realizmu...
W tej części rozmowy - mówi komentator PR - pojawia się wątek rywalizacji pomiędzy różnymi opozycyjnymi ugrupowaniami w Polsce. Z wyraźnym przekąsem mówi się o KOR konkurencyjnym w stosunku do KPN. Ta sprawa zajęła znaczną część całej rozmowy. Zresztą A. Pruszyński twierdzi, że KOR jest bardzo aktywny w środowiskach emigracyjnych.
A.P.: Nie wiem czy pani wie, że Milewski jest szefem zagranicznej "Solidarności" w tej chwili.
M.M.: Tak, wiem, to są wszystko te same ręce, wie pan.
A.P.: Tam był bardzo duży konflikt, kto będzie, i Milewski wygrał. Ja z Milewskim miałem wywiad, ja z Milewskim rozmawiałem. I on nie bardzo kocha KOR, mówiąc grzecznie - w każdym razie z tego tak wychodziło. Blumsztajn był kontrkandydatem i tam było...
Kilka słów o postaciach, o których była mowa w przedstawionym fragmencie rozmowy - wyjaśnia znowu komentator - o kierowanie  emigracyjną "Solidarnością" rywalizowali Jerzy Milewski i Seweryn Blumsztajn. Pierwszy był aktywnym działaczem "Solidarności" w Gdańsku, inicjatorem tzw. Polskiej Partii Pracy. W chwili ogłoszenia stanu wojennego znajdował się w Stanach Zjednoczonych. Podjął tam bliską współpracę z powołanym z inicjatywy centrali AFL-CIO [antykomunistyczne związki zawodowe] i środowisk żydowskich - komitetem pomocy "Solidarności" w Nowym Jorku. Pod koniec stycznia tego roku wziął udział, obok Spasowskiego [PRL-ambasador w USA, porzucił komunistów] i Rurarza [PRL-ambasador w Tokio, j.w.], w antypolskim show zorganizowanym z inicjatywy prezydenta Reagana, jako zresztą jedyny przedstawiciel "Solidarności". Od tego czasu jego współpraca z amerykańskimi ośrodkami dywersji i propagandy stale się zacieśnia. Obecnie wydaje w Paryżu pismo "Kontakt".
Kontrkandydat Jerzego Milewskiego do przewodzenia emigracyjnej "Solidarności" Seweryn Blumsztajn, to 38-letni socjolog, jeden z organizatorów wystąpień w marcu 1968 roku, aktywny współpracownik KSS-KOR.
Kolejną postacią, która pojawia się w rozmowie jest Marek Przetakiewicz, współorganizator osławionego biura "Solidarności" w Nowym Jorku.
M.M.: Więc widzi pan, z nim jest taka sprawa, że chciał zrobić karierę, chociaż na miarę swojego taty, a zarazem nie wypowiedzieć się po stronie KOR, nie wypowiedzieć się po stronie KPN i po niczyjej stronie - wypowiedzieć się po stronie własnej. Tak zrobić nie można, bo on sam jako taki nie stanowi żadnego autorytetu. Poza tym facet jest niedokształcony i nie dorobiony ogólnie rzecz biorąc. I on sobie doskonale z tego musi zdawać sprawę, że na Zachodzie każdy kto występuje nie ręka w rękę z KOR to nie dostanie się do żłoba. Bo oni ten żłób obsadzili bardzo dokładnie przecież. To my się nawet przy zamkniętych granicach orientujemy...
Komentator PR: podziały, konflikty, walka o pieniądze. To atmosfera działania różnych ugrupowań emigracyjnych. Znamy to również z terenu naszego kraju, gdzie różne ugrupowania opozycyjne działające w atmosferze konspiracyjnego spisku co jakiś czas starają się dokonać czegoś wielkiego, z pewnością licząc na dofinansowanie przez ośrodek i zainteresowanie destabilizacją w Polsce. No cóż, ale taka jest proza życia wszystkich ugrupowań politycznych, niezależnie od tego, czy działają w ojczyźnie, czy na emigracji.
M.M.: Proszę pana, trzeba od razu powiedzieć sobie jasno, że ludzie którzy są działaczami KOR to ludzie, którzy są przygotowani do uznania wszystkich metod socjotechnicznych, przede wszystkim do takich rzeczy, jak rzucanie haseł, które tłum podejmuje. I my wszyscy razem przy nich jesteśmy raczkujące dzieci, po prostu. Wielokrotnie już to obserwowałam, jak oni potrafią wspaniale grać na zgromadzonym tłumie, bo to trzeba w odpowiednim momencie włączyć kilka dobrych słów i całym tłumem daje się sterować. To są bardzo fajnie przez nich opanowane metody.
W rozmowie pojawia się kwestia zakończenia stanu wojennego.
M.M.: No więc poszczególne restrykcje stanu wojennego są w miarę upływu czasu znoszone. To są te tak zwane złagodzenia, począwszy od rozmów telefonicznych w ramach jednego miasta nawet. Przecież kiedyś w ogóle nie było żadnych telefonów, wszystkie były wyłączone. Tak, że wie pan, powoli te wszystkie restrykcje są znoszone w miarę upływu czasu i zostaną one zniesione w momencie zawieszenia stanu wojennego, co przypuszczamy nie bardzo długo już nastąpi.
Kanadyjski rozmówca Marii Moczulskiej prosi ją o opowiedzenie kilku historyjek z Polski, bo bardzo brakuje w jego gazecie ciekawostek, humoru...
M.M.: Zapomniałam panu powiedzieć takiej śmiesznostki. Więc KOR się podzielił na trzy grupy polityczne: Kuroń - jedna, Michnik - druga, a Lityński - trzecia. I teraz jak te grupy wyglądają: Lityński - grupa narodowa, antypolska bardzo i taka bardzo szowinistyczna, żydowska. Teraz - Kuroń, no to grupa trockistowska, chcąca się porozumieć bezpośrednio z Moskwą i dążąca do zekstremizowania sytuacji, ażeby móc powiedzmy spowodować ewentualnie nawet interwencję i wtedy dogadać się z Rosją, no bo przecież ostatecznie tam cena kilkudziesięciu tysięcy gojów, to nie wielka cena, jak na dojście do władzy. No i grupa Michnika, który tam z Bujakiem właśnie próbują, budując struktury od nowa, powoli, cierpliwie, podziemnie odbudować "Solidarność" [chyba jednak przejąć]. I najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że Michnik teraz chodzi po obozie, bo oni są w Białołęce, chodzi po obozie i mówi, że on się pomylił, że Moczulski to jest przyzwoity człowiek i że wszystko co on ma na Moczulskiego to nieprawda. No wiec my konamy ze śmiechu zupełnie... Ja to mówię dla pana, nie dla żadnej gazety broń Boże. Dla zorientowania pana w tym, że oni starą metodą obsadzają wszystkie fronty. Wie pan - górą nasi, a ci nasi to [ci] co górą. Prawda. Także to jest przezabawne, jakie zaczynają z Białołęki przychodzić tutaj rozmaite takie wiadomości przez ludzi właśnie, że pan Michnik już uznaje, że Moczulski to jest jednak mądry człowiek, przyzwoity, i pewnie nawet nie jest ubek.
Kolejnym tematem jest krzyż kwietny na pl. Zwycięstwa.
M.M.: Ludzie chodzili się tam modlić, ludzie tam śpiewali pieśni nabożne, powiedzmy "Rotę", śpiewali itd. I po pewnym czasie ponieważ to się już utrwaliło jako miejsce-symbol, zaczęto do tych kwiatów dokładać - KOR konkretnie - zaczął dokładać taki drobny znak, literę "V". I już w tym momencie zaczęły się po prostu ataki na to miejsce. Tak, że niech się pan nie da ogłupić a propos tego. Faktem jest, że w tej chwili plac został zagrodzony ale wie pan, prowokacja poszła z ich strony, bandytów, po prostu. Bo wie pan, dopóki to był krzyż to był spokój, po prostu. Zdejmowano ten krzyż na 1 maja, czy 22 lipca, kiedy tam państwowe uroczystości się odbywały, no a potem ludzie rano kładli i nikt ich nie popychał [tu inny opis, moim zdaniem niekoniecznie wykluczający w całości]. Natomiast w momencie, kiedy dołożono do tego krzyża symbol, to w tym momencie oczywiście zaczęła się już przepychanka. Oni z jednej strony robią niby bardzo takie patriotyczne gesty, a z drugiej strony one są tak prowokacyjne, że muszą natychmiast spowodować ripostę władzy.
I jeszcze na zakończenie sprawa rozdziału darów.
M.M: Punkty charytatywne tutaj w kościele św. Marcina, to wie pan, że obsadziła cała grupa interwencyjna KOR? Wyłącznie. Tak że ja na przykład tam dla siebie oczywiście nigdy nie byłam. Moje konto jest tam czyste, ponieważ jest tam dokładnie akurat dobrana grupa. My nie chcemy się z nimi przepychać absolutnie, wie pan, że jeszcze do tego nie doszło, żebym ja miała żebrać u pani Kuroniowej o pomoc, prawda...
...W tej chwili tam siedzi Wójtowa-Kęcikowa, ale tam siedzi cała grupa interwencyjna KOR. Tak że wie pan w ogóle z KPN tam ludzie nie chodzą, nie korzystają...
Treść pozostawiamy bez komentarzy, sądząc, że skłania ona do refleksji bardzo dziś ważnych dla każdego".

Tyle propagandowy artykuł opublikowany 30.08.1982 r. Staliniętom jak widać nie sprawia większej różnicy czy walczą z konkurencyjną frakcją komunistów PRL, czy, jak ostatnio, z rządem RP. Zajrzałem kiedyś na profil wnuka "Atamana"- KGB, po dwukrotnie przegranych przez nich wyborach, po 2 razy przegranych wyborach przez ich ówczesną fasadę. Coś tam mu/im się nie spodobało i napisał "no to już", "no to jedziemy", czy coś w tym stylu, z wielką pewnością siebie, która miała chyba wynikać z doświadczenia, jak się domyślam, i poczucia mocy, że my zaraz, prawda, obalimy.

To tyle. Dziękuję.

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura