szpak80 szpak80
286
BLOG

Akademicy lwowscy promują polski handel we Lwowie (1937)

szpak80 szpak80 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Akademicy lwowscy promują polski handel we Lwowie

"Frania, Kasia, Weronika - kupi rybę u technika"
Akademicy lwowscy  (z Politechniki)
20-24 grudnia 1937 r.

Technicy lwowscy znowu podbili serca społeczeństwa i zyskali powszechne uznanie. Oto przed świętami Bożego Narodzenia postanowili przełamać monopol żydowski w dziedzinie sprzedaży ryb wigilijnych. Dotychczas bowiem chrześcijanie we Lwowie zaopatrywali się w tradycyjną "rybkę"na Wigilję u handlarzy żydowskich, bez żadnych skrupułów wyzyskujących brak konkurencji i zbijających grube pieniądze na chrześcijańskim, polskim umiłowaniu tradycji.
W roku bieżącym stało się jednak inaczej. Już w niedzielę 20 grudnia ukazały się na mieście reklamowe samochody, obsadzone przez młodzież technicką deklamującą, zbiorowo pomyslowe wierszyki reklamowe i rozrzucającą ulotki. W dniach 22, 23 i 24 grudnia ukazało się w różnych punktach miasta 16 stoisk, a przy każdym dwaj technicy i jeden robotnik z "Pracy Polskiej". Stało się powszechnie wiadome, iż Bratnia Pomoc Politechniki Lwowskiej zorganizowała przed wigilijną sprzedaż ryb pod hasłem: "Ani grosza z zakupów świątecznych w ręce żydowskie. Technicy sprzedają polskiemu konsumentowi ryby polskiej hodowli". Ponadto oczywiście nie brakło propagandowych transparentów z udanymi płodami poetyckimi muzy technicznej, jak np.: "W wigilję u katolika - ryba tylko od technika", lub "Polski handel polski kram - technik rybę sprzeda wam'" albo wiersze nieco zalotne: "Frania, Kasia, Weronika - kupi rybę u technika". Stoiska technickie wzbudziły sensację w całym Lwowie: entuzjazm w polskim społeczeństwie i bezsilną złość u Żydów. Technicy dotarli nawet do dzielnic, zupełnie zdawałoby się zażydzonych. Nawet na pl. Teodora, zwanym Rybnym, gdzie dotychczas polskiego sprzedawcy nie widziano od niepamiętnych czasów, stoisko technickie cieszyło się ogromnym powodzeniem. Jak było do przewidzenia, akcja techników spotkała się z najgorętszym echem wśród t. zw. niższych sfer społeczeństwa. Nie znaczy to, jakoby inteligencja i sfery ziemiańskie i zamożniejszego mieszczaństwa nie poparły techników. Niektóre osoby z tych kół nawet przedstawiały się technikom, aby tym goręcej wyrazić im swoje uznanie. Zwyczajny jednak, szary lwowianin, entuzjazm swój objawiał nawet czynem. Nie tylko wystawano godzinami w ogonku, żeby wśród ogromnego ścisku dostać się do stoiska technickiego, nie tylko cierpliwie czekano, kiedy chwilowo ryb zabrakło i musiano je dowieźć z basenu głównego, lecz nawet znaleźli się entuzjaści, którzy dostarczyli sprzedającym nadprogramowego ciepłego posiłku, a przekupki na rynku i placach targowych pożyczały nie przewidującym zimna technikom ciepłych rekawic.
A wreszcie - rzecz może najbardziej osobliwa i wystawiająca chlubne świadectwo temperamentowi lwowskiego ludu. Zdarzyło się, iż kiedy jakaś "paniusia" kupiła rybę przy stoisku żydowskim, została tą samą rybą wypoliczkowana przez stojącą obok przekupkę przy dodaniu odpowiedniej lekcji o solidarności narodowej. W innym wypadku jakiś wyższy urzędnik, kupiwszy rybę u Żyda i zapłaciwszy za nią spotkał się z tak powszechnym głośnym protestem obecnych na rynku, że zawstydził się i pozostawiwszy zapłacona rybę - uciekł! Na ogół też stoiska żydowskie pod silną ochroną policyjną świeciły pustkami. Śmiało można powiedzieć, iż żydowscy handlarze ryb we Lwowie ponieśli grube straty, idące w dziesiątki tysięcy złotych. Pienili się też ze wściekłości, a nawet próbowali w nikczemny sposób zwalczyć polską konkurencję przez... zatrucie ryb w jednym basenie technickim. Jakiś przekupiony zapewne osobnik wsypał do basenu przy ul. Sapiehy nieco nadmanganianu potasowego, wskutek jednak szybkiego zabarwienia się wody tę "próbę" natychmiast spostrzeżono i ryby uratowano. Wystąpili też Żydzi na łamach "Chwili" z żalami, że technicy nie płacą podatków i odbierają, zarobek zawodowym "kupcom". I ten jednak argument pozostał bez wpływu, gdyż odpowiednie formalności i opłaty załatwili sami polscy hodowcy rybni, którzy mają prawo produkty swoje sprzedawać.
W rezultacie inicjatywa techników zadała poważne straty żydowskiemu handlowi rybnemu, a także dała się poważnie odczuć i w innych branżach. Każdy Polak, obserwujac akcję technicką mimowoli przypominał sobie, że należy sklepy żydowskie omijać i kupować u swoich. Polscy kupcy zanotowali też znaczne obroty przedświąteczne, a Żydzi dotkliwie to odczuli. Potwierdzają te informacje - wszyscy, którzy interesują się i stykają z handlem: kupcy i klienci.

Akademicy lwowscy promują polski handel we Lwowie


Sukcesu techników lwowskich dowodzą też cyfry. Sprzedali oni 15.000 kg. ryb za sumę przeszło 23.000 zł. Z tej kwoty około 10 proc. otrzymała Bratnia Pomoc, która jednakże pokryła zarobek sprzedawców: studentów i robotników. Ci ostatni zajęci byli nie tylko w dzień, lecz i w nocy, jako strażnicy, za co otrzymali osobne wynagrodzenie. W ten sposób najubożsi technicy i kilkunastu robotników z "Pracy Polskiej" zarobili nieco grosza i fundusze Bratniaka przed świętami też zostały nieco zasilone.
Osobno należy zanotować także wpływ akcji technickiej na wychowanie małopolskiego społeczeństwa, tak stroniącego do niedawna od handlu. Drobnym kupcom polskim bardzo się podobało, że przyszli inżynierowie tak sobie cenią zawód kupiecki. Nie wątpimy, że pęd do handlu polskiego we Lwowie dozna w ten sposób nowego wzmocnienia.

 

***

o takiej samej akcji w Tarnopolu 1938 tutaj s.176

O "samorozwiązaniu" Bratniej Pomocy Politechniki Lwowskiej przez sowietów tutaj

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura