szpak80 szpak80
469
BLOG

Aleksander Lisowski o "zabawach" z Dymitrem Pożarskim (1615-16)

szpak80 szpak80 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Relacja Aleksandra Józefa Lisowskiego z przebiegu wyprawy w głąb Moskwy w r. 1615-1616.

"Kopia listu od J. M . pana Lisowskiego do J. M . pana kanclerza litewskiego":

"O zabawach moich pod te czasy zdało misię, jako najkrócej W.M.P. oznajmić. W roku przeszłym 1615...

(...)


"...Pożarskiego z dziesięcią tysięcy wojska na mię z stolicę wyprawiono z takim rozkazaniem, aby mię zniósłszy na Mscisław szedł, ziemią naszą ku Smoleńsku. Jeno mu nie tak ptacy polecieli, jako sobie obiecywał. Rozumiejąc Pożarski, żem ja jeszcze w Karaczowie, tam prosto szedł. Ja też, mając wiadomość o przyjściu onego, chcąc się z nim w drodze witać, ruszyliśmy się z Karaczowa i rozminąłem się z nim w drodze, a mając i konie i wojsko spracowane, a dosiągszy o mnie wiadomości, nie życząc ani wytchnienia, uprzedził mnie i tak zarazem wpadł desperacko w obóz mój na lud spracowany 30 augusta, chociaż mię został poniekąd w nierządzie, tak iż niektórzy do koszul się rozebrali; jednak ratunku ucieczki nigdzie nie bacząc, jedno przy łasce boskiej, męstwem się nieprzyjacielowi zasłonić, jako który mógł, niektórzy w koszule albo oślep na konia powsiadawszy prawie gwałtem z obozuśmy ich wy*  parli precz w pole. Lecz Pożarski, ufając potędze swojej, albo raczej wielkiej liczbie wojska swego, po trzykroć w polu swoich do sprawy przywodząc na nas  za każdym razem z wielką szkodą i uszczerbkiem ludu swego ustępować musiał, aż na ostatek do tego przyszło, że obaczywszy Pożarski, że mu znacznie ludu ubyło, jednych pobito, poraniono, drudzy uciekali, od onych dziesięciu tysięcy ledwie półtrzecia przy nim zostało, odciągnąwszy w pole za borem stanął..."

... Za tym pisałem do niego: "że ty Pożarski nie wszystko według rozkazania cara swego czynisz. Car twój tobie rozkazał, aby ty mnie za granice nieupuszczał, a ty się z tym głosisz, że mię stąd chcesz wypuścić. W tej mierze ja lepiej cara twego słucham, bo za granice ani myślę, z wolą się jego zgadzając, a to w ziemię wasze idę i to tobie car twój rozkazał, żebyś ty mnie żywo do stolice przywiódł, a tyś mnie nad zakaz pański w nogę postrzelił, za które twoje nieposłuszeństwo muszę cara twego szukać i na cię skarżyć, żeby mi z ciebie sprawiedliwość uczynił. Ja jeśli mnie on tej nie uczyni, król J. M . mój miłościwy pan z ciebie i z jego uczyni". 

i może jeszcze taki fragment:

"...Stamtąd minąłem Tułę, gdzie mnie za Tułą na drugim noclegu, a mianowicie ultima decembris, nad rzeką Pszczelną, inaczej nie rozumiem jeno za poradą tego zdrajcy Tyszkiewicza, nadeszło wojsko moskiewskie, nad którym był starszy kniaź Kuraki młody, z którym też był niejakiś książę z Anglicy z siedmiuset Niemców imieniem Artenam, a wszystkiego wojska powiadano mi siedem tysięcy, gdzie ten pomieniony książę Artenam z Niemcami swymi na tym noclegu chciał mnie ubieżeć idąc wprzód przed wojskiem i tak sborom ja ze stanowiska wyszedł, on napadł, ale mnie nie zastawszy, w pole za mną wybiegł. Widząc mnie, okrzyk uczynili, a mało przed tym, jakom z stanowiska wysadzał, przedarł się do mnie trębacz ich i ten mi o nich dostatecznie prawił. Ja tedy onych okrzykiem, obróciłem lud swój i ustanowiłem się ku nim, oni też zaraz stanęli, niechcąc na mnie nacierać, jam też pogotowiu z gołymi rękami nie chciał, bo i niewiele nas było, że dla wielkiego gminu raźno się po drewniach rozjechali, a do tego rozesłałem był swoich połowicę niemal wojska, jednych ku stolice, ku Kałudze, ku Oderewu i na insze różne miejsca, chcąc się dowiedzieć co się kędy dzieje, a oni na mnie trafili. I tak staliśmy sobie w polu kilka godzin: oni nie wiem dlaczego nie chcieli a ja choćbym rad nie było z kim i z czem. We wszystkim wojsku nie mieliśmy sprawiedliwie, piędziesiąt Polaków pewnych, a ładunków jeśli kto miał najwięcej jeden albo dwa i to nie wszyscy. Jednak w tych kilku godzinach stojąc, wypadli ochotsi na harc i tak kilku Niemców zabili, moich ani jednego, jeno mnie but kulką rozdarli a samemu z łaski bożej nic. I takem się puścił w drogę, a oni nie śmiejąc na nas nacierać, doczekawszy armaty, która za nami szła, zostali na tym stanowisku gdziem nocował. Jam się już puścił prosto ku granicom i musiałem iść krajem spustoszałym bardzo, gdzieśmy ani sobie ani koniom nic dostać nie mogli. Czeladzi też drobnej i pachołków barzo siła od zimna wielkiego pomarła i tak znędziwszy się bardzo do graniceśmy przyszli. Jednak jakom zrazu wyszedł z Karaczowa z ośmiu chorągwiami, z tymim się wrócił, pod którymi i teraz ludzi jest więcej tysiąca, między którymi też mam Niemców ze sto dobrych pachołków. I tych zostawiwszy u Mścisławia na granicy, samem bieżał do Smoleńska do pana hetmana..."

"list A. J . Lisowskiego przechował się w odpisie współczesnym w Archiwum Nieświeskim w Warszawie (Akta Publiczne, ks. 7, f. 54 — 59), zatytułowany jako "Kopia listu od J. M . pana Lisowskiego do J. M . pana kanclerza litewskiego" (Lew Sapieha)." Do druku przygotował Józef Jasnowski (PH-W, 1938 r.)

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura