szpak80 szpak80
2112
BLOG

"Ostatnia Posługa" i Pinkert zwany "królem nieboszczyków"

szpak80 szpak80 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

W latach międzywojennych rodzina Pinkertów prowadziła w Warszawie firmę pogrzebową - towarzystwo pogrzebowe Ostatnia Posługa ["Chesed szel Emes (hebr./jid., łaska prawdy)], które  według przekazów było towarzystwem filantropijnym, zajmowało się pochówkiem ubogich oraz "miało na celu ratowanie Żydów przed wykonaniem sekcji zwłok"*. Zgodnie z religią żydowską dusza osiąga lepsze formy egzystencji dopiero po pogrzebaniu ciała, którego powinno się dokonać jak najszybciej. Sekcja zwłok jest postrzegana jako bezczeszczenie ciała osoby zmarłej. Odejście od tej zasady jest usprawiedliwione kiedy autopsja może ocalić czyjeś życie, lub gdy zobowiązuje do niej lokalne prawo, tu: polskie prawo.

Warto wspomnieć przy okazji, że przepisy te rodziły konflikty np. na uniwersytetach, jak choćby w Wilnie, gdzie gmina żydowska nie miała nic przeciwko temu by w trakcie ćwiczeń na wydziale medycyny jej członkowie przeprowadzali sekcje na ciałach chrześcijan, a przy tym zabiegała by nie korzystano do celów naukowych z ciał żydów. Statystyki z Wilna: http://s6.ifotos.pl/img/1jpg_xnwqnsr.jpg. Współcześnie, odwracając sytuację o 180 stopni, pewne środowiska określają i przedstawiają protestujących wówczas przeciw takiej praktyce studentki i studentów polskich...mianem antysemitów i rasistów a ich oczekiwania odnośnie równych obowiązków obu społeczności w tej sferze, mianem patologicznych. I obwożą to ze sobą zupełnie bezwstydnie: (http://eep.sagepub.com/content/25/3/393.abstract , http://www.bibula.com/?p=27935).


Wracjąc do "Ostatniej Posługi" Pinkertów, we współcześnej narracji (legendzie?), tak opisuje się powstanie i działalność towarzystwa "Ostatnia Posługa":

"(...) Warszawscy Żydzi postanowili stawić opór, walczyć z władzą, z dyrekcją szpitali.
Josef Pinkert jest młodym człowiekiem, nie przekroczył jeszcze trzydziestki. Podejmuje się stanąć na czele tej akcji.

Pan Pinkert to młodzieniec niczego sobie. Pochodzi z bogatego, religijnego, ortodoksyjnego domu. Nosi nowe, modne ubranie: koszulę ze sztywnym kołnierzykiem i mankietami zapiętymi na połyskujące spinki, lakierowane pantofle, fryzura gładko zaczesana. Kapelusza nie nosi. Kiedy jest w biurze, ma na głowie okrągłe jebko (kopl), tak jak jest to przyjęte u litwaków. (...)

Zwraca się z oficjalną prośbą do władz, do Ministerstwa Sprawiedliwości. Ministerstwo odsyła go do naczelnego prokuratora Warszawy, który przypadkiem jest Żydem, synem Lozora, zwanego „Krowiarzem”.
 
Prokurator (Żyd) podpisuje „dekret” stanowiący, że członek stowarzyszenia „Chesed szel Emes” ma te same prawa co policjant. Gdy człowiek padnie na ulicy, ten kto przybędzie na miejsce jako pierwszy, ma prawo do zmarłego. Jeśli pierwszy przybędzie policjant, „chesedl” 3 nic nie może zrobić. A jeśli szybszy jest „chesedl”, wyciąga z kieszeni legitymację i trup należy do niego, policjant nie może go nawet tknąć. Przegrał. Tak dosłownie stanowi ów „dekret”.
 
Pinkert był popularną postacią w Warszawie. Jeśli człowiek padnie na ulicy, błyskawicznie przybywa „chesedl”. Stoi i pilnuje, aż przybędzie wóz „Chesed szel Emes”.*


Tyle tej narracji, więcej, włącznie z salutującymi pracownikom organizacji policjantami Policji Państwowej i graniu im przez pracowników Ostatniej Posługi na nosie, w oparciu o postanowienia "dekretu" ("Spóźnił się Pan, Panie władzo"), w tłumaczeniu z hebrajskiego fragmentu książki z 1971 r. zdigitalizowanej dzięki wsparciu Steven'a Spielberga (w formacie 3D, tam link):
* http://varshe.org.pl/pl/teksty-zrodlowe/o-instytucjach/257-chesedlech-i-chesed-szel-emes lub tu: http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:Xl9xZM8M-GsJ:varshe.org.pl/pl/teksty-zrodlowe/o-instytucjach/257-chesedlech-i-chesed-szel-emes+&cd=1&hl=pl&ct=clnk&gl=pl

Punktem wyjścia do rozprawy sądowej zdaje się być aresztowanie w połowie września 1933 r. Motela Pinkerta, "referenta towarzystwa pogrzebowego" "Ostatnia Posługa", określanego mianem "króla nieboszczyków". Drugim aresztowanym był Dionizy Binensztok - sekretarz towarzystwa. Obu zatrzymano po doniesieniu o "uprawianiu przez nich terroru" najprawdopodobniej podczas łamania strajku 30 pracowników towarzystwa protestujących przeciwko niewypłaceniu "poborów oraz świątecznego".

 

W relacjach prasowych z procesu w roku 1937 będzie się wspominać iż śledztwo trwało 4 lata, prawdopodobnie te właśnie wydarzenia sprawiły, że działalnością "króla nieboszczyków" i samego towarzystwa zainteresowano się bliżej. W 1934 r. przeprowadzono trwającą kilka godzin rewizję w lokalu "Ostatniej Posługi" zbezpieczono szereg dokumentów, aresztowano również funkcjonariuszy towarzystwa, w tym Pinkerta.


Jako "króla nieboszczyków" opisuje się zarówno Mordechaja Pinkerta (występującego także pod szeregiem innych imion? Mordche, Motel, Mordka, Moteł.., czasem również Pinkiert, choć jest pewnie szansa, że to inna osoba), jak i Noe Pinkerta, który też zyskał sobie miano "króla". Sprawa dotyczy Motela Pinkerta "referenta towarzystwa "Ostatnia Posługa" - "Króla nieboszczyków". Nieco koloryzując (z relacji z rozprawy w roku 1937):
"Król nieboszczyków" dbał o swoją rodzinę. Bracia jego i siostry pracowali w "Ostatniej Posłudze" w charakterze kancelistów.
"Zarząd - to Pinkert- mówi świadek. - Kancelaria też Pinkert, cały personel - też Pinkert".


W 1935 r. odnotowano bójkę na cmentarzu, wzięli w niej udział karawaniarze, pracownicy dwóch towarzystw pogrzebowych "Wieczność" i "Ostatnia Posługa" mających naprawdopodobniej jeśli nie jednego właściciela, to zarządzanych przez jedną rodzinę. W artykule zaznaczono, że do spięć pomiędzy pracownikami obu firm dochodzi dosyć często. W październiku 1935 r.:


"(...) powstało zajście na cmentarzu, zakończone krwawą bójką karawaniarzy. Bito się laskami i nożami. Bójka trwała przeszło godzinę, a kiedy wreszcie wezwano pogotowie opatrzyło ono 6-ciu rannych karawaniarzy. "Przy okazji" potłuczono szyby w kancelarii cmentarza i w domu przedpogrzebowym.
 Dopiero przybyły oddział 15-tu policjantów przywrócił porządek i grabarze towarzystwa "Wieczność" mogli bez przeszkód dokończyć pogrzebu!..."

Pierwsza skarga na działalność "Ostatniej Posługi", w ramach opisywanej sprawy, trafić miała do prokuratury we wrześniu 1933 r. W kwietniu 1936 roku, podano komunikat o tym, iż "król nieboszczyków" stanie wkrótce przed sądem. Poza Pinkertem wśród oskarżonych znaleźli się również - sekretarz towarzystwa "Ostatnia Posługa" D. Binenstok i 3 lekarzy, którzy wydawali Pinkertowi świadectwa zgonu podpisane in blanco. W sprawie przesłuchano 800 świadków, zgromadzono 18 tomów akt, do sprawy w charakterze dowodów dołączono akta szpitalne, prokuratorskie i dokumenty policyjne. Poza udziałem w fałszowaniu aktów zgonu, zarzuca się Pinkertowi "niedokładności" finansowe na szkodę Towarzystwa. Śledztwo przeciągnęło się jeszcze. 1 lipca 1937 doniesiono o odrzuceniu zażalenia Pinkerta na aresztowanie pod zarzutem fałszowania świadectw zgonu. Zarówno Sąd Okręgowy jak i Apelacyjny stanęły na stanowisku, że zachodzi groźba ucieczki oskarżonego.

Proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się w ostatnich dniach września 1937 r., akt oskarżenia liczył 148 stron maszynopisu. Pinkertowi zarzucano  szereg nadużyć natury prawnej i finansowej (m.in. defraudację 50 000 zł na szkodę "Ostatniej Posługi"). A śledząc relacje z procesu można dodać, że doszło również do "nadużyć" natury religijnej i moralnej. Poza Pinkertem na ławie oskarżonych zasiedli także lekarze z Warszawy (podano, że są to: Samuel Klop [również jako Szymon Kon], Markus Filkenkraut, Noech Kustin). Lekarzom zarzucano wystawianie fałszywych świadectw zgonu zapewniających, że nieboszczyk zmarł z przyczyn naturalnych. Sprawę prowadził sędzia Witkowski. Pinkerta broniło 6 adwokatów, początkowo zamierzano przesłuchać 300 świadków, jednak, jako że zeznania powtarzały się, a szereg kwestii już wyjaśniono, na wniosek prokuratora z przesłuchania kilkudziesięciu świadków zrezygnowano. Proces przeciągał się prawdopodobnie także ze względu na problemy w komunikacji ("52 lata żyje Pan w Polsce i nie nauczył się Pan dotychczas po polsku mówić?"). W toku rozprawy wyszło na jaw, że zwłoki niezamożnych Żydów chowano bez rytuału, mimo, że opłaty pobierano za pogrzeb z pełnym ceremoniałem, jedno z wymienionych nadużyć polegało na tym, że pod głowami zmarłych umieszczano woreczki ze zwykłym piaskiem zamiast piasku z Palestyny, za który sobie liczono. W celu uniknięcia sekcji zwłok, w przypadku nagłej śmierci, zwracano się do lekarzy, którzy wystawiali dokumenty świadczące o śmierci naturalnej. Jeden ze świadków (Szyja Rozenfeld) miał zwrócić się do sądu z pytaniem czy ten wie może, gdzie spoczywa jego żona, którą chowało tow. Pinkerta:
"- Czy Wysoki Sąd nie wie, gdzie właściwie moja żona jest pochowana?
- Skąd Sąd ma wiedzieć?
- Bo ja nie wiem i Pinkert też nie wie."

Wśród świadków wymieniono Motela Frydmana, innym był pracownik "Chewra Kadysza" o nazwisku Wermus, który opowiedział, w jaki sposób transportowano nocą zmarłych, gdy zdarzało się, że jest ich więcej (skrzynki na jajka). Jeden z pracowników towarzystwa - Adolf Neuman, który pełnił "funkcje honorowe kasjera" zamiast w kasie, miał ulokować 6000 zł pochodzących ze zbiórek na rzecz towarzystwa we własnym biznesie, kiedy wyszło to na jaw, pokrył braki, w ratach. Część zeznań miała charakter plotkarski i tak Tauba Drobman opowiadała, że miała zatarg z Pinkertem i pobiła go kiedyś, a kiedy konkurent Pinkerta dowiedział się o tym, miał nakłaniać ją do złożenia fałszywych zeznań obciążających, obiecując dobrą posadę. Drobman przyjęła 30 zł, ale wycofała się z tego. Jednym z głównych świadków oskarżenia był były żałobnik pracujący przez 8 i pół roku w "Ostatniej Posłudze" Moszek Engler zeznał on iż "król nieboszczyków" "miał podrobioną pieczątkę Zakładu Medycyny Sądowej oraz blankiety prosektorium warszawskiego". Kiedy chciano uniknąć sekcji fałszowano zaświadczenie prosektorium i składano je w komisariacie policji zapewniając, że zwłoki znajdują się w Zakładzie Medycyny Sądowej.

Sąd: Czy Pinkert brał pieniądze za zwolnienie z sekcji?
Engler: A kto nie bierze pieniędzy jak dają?

Engler miał zatargi z pracodawcą, został posądzony o pobicie jego brata. Na pytanie czy został kiedyś pobity przez Pinkerta odpowiedział, że nie przez niego,  ale przez jego pracowników po tym, gdy zgodził się na obniżkę pensji. Świadek chciał pokazać przed sądem ślady, które mu po tym zostały. W trakcie zeznań Englera prokurator miał zażądać aresztowania osoby spośród publiczności, z powodu gróźb pod adresem świadka za składanie obciążających zeznań. Kolejny świadek - Chaim Józef Feferling opowiadał, że zetknął się z Pinkertem po śmierci swojego brata, kiedy za pośrednictwem swojego krewnego Rolanda (byłego pracownika "Ostatniej Posługi") załatwiał formalności pogrzebowe.

"Pinkert żądał początkowo 300 złotych, później 400 i w miarę targu nieustannie podwyższał swe żądania.
 Roland załatwiał sprawę z Pinkertem w restauracji, gdzie znajdowała się większa grupa ludzi ["restauracyjny" tryb życia Pinkerta to często pojawiający się motyw]. Gdy Feferling zwrócił Pinkertowi uwagę na zbyt wygórowane żądanie, Pinkert kazał mu cicho siedzieć, gdyż przy stole znajdują się prokurator i sędzia śledczy." Obrońca Pinkerta zapytał świadka, chcąc zapewne podważyć jego wiarygodność, czy brat powiesił się w więzieniu ("Nie wiem") i czy siedział on razem z oskarżonym o szpiegostwo Ładowskim ("Tak"). Sędzia zwrócił uwagę na niewłaściwe zadawanie pytań, na co adwokat odpowiedział, że jest za stary, żeby go pouczać, po czym został przez sąd "przywołany do porządku".

Kolejny świadek Beniamin Łuskowoda zetknął się z Pinkertem w 1931 r. za zwolnienie zwłok brata z sekcji zażądać miał "król nieboszczyków" 500 zł. Później kwota urosła do 1000 zł. "Trudno się było z nim targować, ponieważ co świadek powiedział słowo, Pinkert podwyższał swe żądania. Gdy świadek się denerwował Pinkert ostrzegał go, by był spokojny ponieważ w towarzystwie ich "znajduje się sędzia i prokurator". Targi odbywały się również w restauracji." Pinkert zapytany przez sędziego odpowiedział, że wszystko to bezczelne kłamstwa.
Prokurator: Czy groził pan świadkowi?
Pinkert: Tak nie było, nie jest i nie będzie.

Przed procesem Pinkert nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów, na zakończenie procesu, jak infromowano, miał wyrazić skruchę i prosić o łagodny wymiar kary. Wyrok ogłoszono w środę 13 października. Pinkert został skazany na 3 i pół roku więzienia (zaliczono mu do kary łącznie 18 miesięcy, które spędził w areszcie) oraz na 10 000 złotych grzywny z zamianą na rok więzienia w przypadku nieściągalności. Dwóch lekarzy Samuel Klop i Noech Kustin zostało skazanych na 8 miesięcy więzienia, połowę kary darowano im na mocy amnestii.

Pinkert opuścił więzienie najprawdopodobniej po odsiedzeniu ponad połowy kary, gdyż już w marcu 1938 r. można było przeczytać:


a w maju:

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura